**
Obudziłam się o 10:00. Poszłam do łazienki, odświeżyłam się i ubrałam. Zeszłam na dół, gdzie moja rodzina spożywała posiłek. Przywitałam się i zasiadłam do stołu.
- Jakie masz dzisiaj plany? - spytała mama.
- No więc... teraz idę przejść się. Wstąpię do sklepu. Chcecie coś?
- Możesz kupić Nutellę! - wydarła się Giulia.
- To będzie twoja 6 w tym tygodniu. Zastopuj żarłoku! - wydrwiłam z niej.
- Spierdalaj! Jak nie kupisz to przekonasz się dzisiejszej nocy na co mnie stać! - zagroziła mi.
Zaśmiałam się dokańczając posiłek. Wstawiłam naczynia do zmywarki i wyszłam dając mamie buziaka, przybijając piątkę z tatą, a siostrze dałam w łeb. Po drodze spotkałam Ivo.
- Ciao Valentina! Gdzie idziesz? - przywitał mnie.
- Ciao Ivo! Wiesz, do sklepu idę. Siostra - żarłok chce Nutellę, a że ja wychodziłam to poprosiła mnie, bym kupiła. A ty, gdzie? - spytałam, a po chwili popatrzyłam na worek ze śmieciami i zaśmiałam się.
- Chyba nie masz nic przeciwko, bym wyrzucił te śmieci i poszedł z tobą, carina? - powiedział, uśmiechając się.
- Jasne. - puściłam oczko.
Pobiegł wyrzucić worek i szybko wrócił. Do sklepu daleko nie mieliśmy, jakieś 10 minut stąd.
Po drodze Ivo rozśmieszał mnie na wiele sposóbów, co, mogę przyznać wychodziło mu na dobre.
Nawet nie spostrzegliśmy, kiedy doszliśmy do sklepu. Minęliśmy wózki sklepowe, a Ivo się zatrzymał.
- Valentina! - popatrzył na mnie oczami kota ze Shreka, kiedy miałam brać koszyk.
- Eh... weź. - uśmiechnęłam się i odstawiłam obiekt na miejsce, a uradowany chłopak pokazał mi wózek, na znak, że mam wskoczyć do wózka.
- Hahaha! Jesteś niemożliwy!
- Naprawdę, nie robiłaś tak nigdy w Londynie z przyjaciółmi? - spytał zdziwiony.
- Nie miałam przyjaciół. - wypowiedziałam cicho i spuściłam głowę.
Widząc mój smutek, Ivo podszedł i przytulił mnie.
- Przepraszam... nie wiedziałem. - powiedział ze skruchą.
- To nie twoja wina. Nie masz za co przepraszać. Skąd miałeś wiedzieć. - oznajmiłam, odganiając od siebie złe wspomnienia i uśmiechnęłam się, po czym wskoczyłam do wózka i dodałam: - A teraz chodź. Trzeba się rozerwać!
Podbiegł do wózka i zaczął mnie pchać w stronę regałów.
- STOP! COFAĆ! Trzeba wziąć mleko. - rozkazałam, po czym zaśmiałam się.
Robiliśmy jeszcze kilkanaście takich przystanków. Rozpędziliśmy się, aż nagle zza regałów wszedł nam w drogę mężczyzna. Wyglądał na 35 lat. Wjechaliśmy w niego, przewracając wózek, jak i tego pana.
- Szybko! Zbierajmy i uciekajmy! - krzyknął Ivo.
Pozbieraliśmy produkty i uciekliśmy do kas. Szybko skasowaliśmy się i z zapakowanymi zakupami wybiegliśmy ze sklepu ze śmiechem.
- Woow! Jeszcze nigdy się tak nie bawiłam! - zaśmiałam się.
- A wiesz kto to był?
- Nie, kto?
- Wasz nauczyciel od matmy.
- O zgrozo!
- Haha! Ja myślę, że nawet twarzy nie zapamiętał. On swojej żony nie poznaje! - zaśmialiśmy się.
- Żartujesz?
- Nie! - krzyknął ze śmiechem.
- Hahaha! To dopiero musi mieć piekło na chacie jak pomyli swoją WŁASNĄ żonę z jakąś inną laską!
Droga powrotna, również była wesoła. Ivo opowiedział mi o szkole, do której miałam uczęszczać. Nauczyciele z jego opisów wydają się spoko. Rozeszliśmy się do domów, żegnając się słowami:
- Do zobaczenia!
Na wejściu rzuciła się na mnie siostra.
- Kupiłaś?!
- Tak. Zluzuj żarłoku.
- A kto powiedział, że ja to będę jadła? - powiedziała z diabelskim uśmieszkiem.
Zignorowałam ją i poszłam do kuchni rozpakować zakupy. Spojrzałam na zegarek.
- 13:30. Wow, jak ten czas szybko leci. - pomyślałam.
Mam jeszcze dużo czasu. Poszłam do salonu, gdzie siedziała Giulia, mama i tata.
Wepchałam się, przez co dostałam w łeb od siostry.
- Za co?! - krzyknęłam oburzona.
- Za gówno! Ja tu siedziałam pindo!
- No to już teraz nie siedzisz! - krzyknęłam i zaczęłam uciekać.
Usłyszałam tylko jak mama mówi:
- Zaczyna się.
Ganiałyśmy się tak kilkanaście minut, dopóki nie zamknęłam się w pokoju.
Giulia dobijała się do drzwi.
- Otwieraj te drzwi! - krzyknęła.
- Nie!
Nagle wszystko ucichło. Może ona się czai? Wolę teraz nie wychodzić. Siedziałam jeszcze z 5 minut w pokoju, aż byłam zapewniona, że dziewczyna odpuściła sobie. Pewnie otworzyłam drzwi, jednak zaraz tego pożałowałam. Zwierzę rzuciło się na mnie, przyciskając do podłogi. Zaczęło mnie łaskotać.
- Przestań! Frajerze! - krzyknęłam przez śmiech.
Kiedy byłam już całkiem wykończona śmianiem się, to coś, wykorzystało mój stan i przywiązała mnie do barierek przy schodach, biorąc Nutellę zmieszaną z mlekiem.
- No to kochanie, czas na maseczkę. Co powiesz na mleczną z czekoladą? Doskonale działa na pory. - zaśmiała się szyderczo.
- Nie zrobisz tego! - krzyknęłam do niej.
- Ohh! Zrobię! - zbliżyła łyżkę mieszanki i wysmarowała mi jeden policzek, potem drugi i całą twarz.
- Teraz czas na upiększenie oczów i ust. - wyjęła czerwoną szminkę zza pleców oraz eyeliner.
"Upiększyła mnie", po czym zostawiła mnie tak.
- Giulia! Giulia! Wracaj tu! Poczekaj! Zemszczę się! - krzyczałam i próbowałam się uwolnić.
W końcu udało mi się przerwać linę i zmyć arcydzieło mojej siostry. Zeszłam z miną pełną nienawiści na dół.
- Giulia... Kotku, wiesz jak ja cię kocham? - powiedziałam, wymuszając uśmiech.
- Tak, wiem. Czekolada na poliku. - powiedziała.
- Co ci zrobiła? - spytała mama.
- Przywiązała mnie do barierek od schodów, umazała mi twarz Nutellą i mlekiem, wypełniła mi oczy eyelinerem i na usta czerwona jak diabli szminka. Dziękuję! - mówiłam to, modulując odpowiednio głos.
- Mogłybyście skończyć już te kłótnie. - powiedział tata.
- Oj tam. Tak sobie okazujemy miłość! Co nie siostrzyczko? - przytuliłam siostrę.
- No pewnie, kochanie! - odwzajemniła uścisk.
Zbliżała się 15:00. Poszłam do kuchni, gdzie przygotowałam kilka misek popcornu i colę. Zaniosłam to wszystko do sali i wróciłam jeszcze po szklanki. Wybiła 15:30 i rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Szybko pobiegłam otworzyć. W progu ujrzałam Chiarę i Ivo. Zaprosiłam ich do środka i poprowadziłam do odpowiedniego pokoju. Po drodze minęliśmy rodziców i Giulię, którzy gdzieś wychodzili. Włączyłam film i usiadłam, między rodzeństwem.
- Czujecie... czekoladę? - spytała Chiara.
- No, Valentina... mmm... pachniesz czekoladą! - rozkoszował się Ivo.
- Yyy... nie do końca miałam tak pachnieć. - powiedziałam.
- To co się stało? - spytała Chiara.
- Długa historia może później wam opowiem.
- Czy to jest eyeliner? - zdziwiła się dziewczyna.
Popatrzyłam na nią:
- Może... Dobra, nie ważne, oglądajmy film.
W pewnym momencie filmu Ivo wstał, zamknął drzwi od sali, oparł się o nie i zaczął:
- Może wypijemy coś mocniejszego?
- Niby co? - spytała Chiara, jakby to było dla niej rutyną.
- Niby to. - powiedziałam, stojąc z butelką Jacka Danielsa obok barka wypełnionym po brzegi przeróżnymi alkoholami. Zaczęłam polewać każdemu. Alkohol lał się przez 4 filmy.
- Od dzisiaj będziesz Najebany Ivo! - zaśmiałam się.
Szczerze? Nie wypiłam za dużo.
- Nie jestem, aż tak pijany! - zaprzeczył chłopak.
Wszyscy się głośno zaśmialiśmy, po czym pożegnaliśmy, a wraz z Chiarą umówiłyśmy się jutro na zakupy o 13:00.
Pobiegłam na górę, gdzie umyłam się i przebrałam w piżamę. Oczywiście nie obyło się bez sms-owej rozmowy z Najebanym. W duchu się głośno zaśmiałam.
Przypomniało mi się o zemście na siostrze. Jeszcze jej nie było, więc miałam czas. Wyszłam z łóżka i poszłam do kuchni po sól, Nutellę, mleko i śmierdzącą makrelę.
- To będzie coś! - powiedziałam sama do siebie i szybko pobiegłam do pokoju siostry.
Gdy wszystko już było gotowe, wróciłam do pokoju, zamknęłam drzwi na klucz i wróciłam do łóżka, gdzie czekały na mnie 2 nieodebrane połączenia od chłopaka.
Oddzwoniłam. Nasza rozmowa skończyła się po 2:30, kiedy to usłyszałam krzyk Giuli.
- Dobra Ivo, kończę, bo widocznie goryl się obudził. - zaśmiałam się.
- Goryl, czyli? - spytał zdezorientowany.
- Moja siostra bystrzaku. - zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
- No dobra, widzimy się jutro... znaczy dzisiaj. Dobranoc, cara. - powiedział i rozłączył się.
Wygodnie ułożyłam głowę na poduszce. Moje powieki były ciężkie. Zamknęłam oczy i odpłynęłam w krainę snów... Jednak tej nocy nie dane mi było się wyspać...
_______________________________________
Ciao ragazzi! Come va?
Oto rozdział 2. Nie jestem z niego zadowolona.
Myślę, że nic się w nim nie dzieję fajnego. ;//
Jutro postaram się dodać nowy rozdział.
- Ciao Valentina! Gdzie idziesz? - przywitał mnie.
- Ciao Ivo! Wiesz, do sklepu idę. Siostra - żarłok chce Nutellę, a że ja wychodziłam to poprosiła mnie, bym kupiła. A ty, gdzie? - spytałam, a po chwili popatrzyłam na worek ze śmieciami i zaśmiałam się.
- Chyba nie masz nic przeciwko, bym wyrzucił te śmieci i poszedł z tobą, carina? - powiedział, uśmiechając się.
- Jasne. - puściłam oczko.
Pobiegł wyrzucić worek i szybko wrócił. Do sklepu daleko nie mieliśmy, jakieś 10 minut stąd.
Po drodze Ivo rozśmieszał mnie na wiele sposóbów, co, mogę przyznać wychodziło mu na dobre.
Nawet nie spostrzegliśmy, kiedy doszliśmy do sklepu. Minęliśmy wózki sklepowe, a Ivo się zatrzymał.
- Valentina! - popatrzył na mnie oczami kota ze Shreka, kiedy miałam brać koszyk.
- Eh... weź. - uśmiechnęłam się i odstawiłam obiekt na miejsce, a uradowany chłopak pokazał mi wózek, na znak, że mam wskoczyć do wózka.
- Hahaha! Jesteś niemożliwy!
- Naprawdę, nie robiłaś tak nigdy w Londynie z przyjaciółmi? - spytał zdziwiony.
- Nie miałam przyjaciół. - wypowiedziałam cicho i spuściłam głowę.
Widząc mój smutek, Ivo podszedł i przytulił mnie.
- Przepraszam... nie wiedziałem. - powiedział ze skruchą.
- To nie twoja wina. Nie masz za co przepraszać. Skąd miałeś wiedzieć. - oznajmiłam, odganiając od siebie złe wspomnienia i uśmiechnęłam się, po czym wskoczyłam do wózka i dodałam: - A teraz chodź. Trzeba się rozerwać!
Podbiegł do wózka i zaczął mnie pchać w stronę regałów.
- STOP! COFAĆ! Trzeba wziąć mleko. - rozkazałam, po czym zaśmiałam się.
Robiliśmy jeszcze kilkanaście takich przystanków. Rozpędziliśmy się, aż nagle zza regałów wszedł nam w drogę mężczyzna. Wyglądał na 35 lat. Wjechaliśmy w niego, przewracając wózek, jak i tego pana.
- Szybko! Zbierajmy i uciekajmy! - krzyknął Ivo.
Pozbieraliśmy produkty i uciekliśmy do kas. Szybko skasowaliśmy się i z zapakowanymi zakupami wybiegliśmy ze sklepu ze śmiechem.
- Woow! Jeszcze nigdy się tak nie bawiłam! - zaśmiałam się.
- A wiesz kto to był?
- Nie, kto?
- Wasz nauczyciel od matmy.
- O zgrozo!
- Haha! Ja myślę, że nawet twarzy nie zapamiętał. On swojej żony nie poznaje! - zaśmialiśmy się.
- Żartujesz?
- Nie! - krzyknął ze śmiechem.
- Hahaha! To dopiero musi mieć piekło na chacie jak pomyli swoją WŁASNĄ żonę z jakąś inną laską!
Droga powrotna, również była wesoła. Ivo opowiedział mi o szkole, do której miałam uczęszczać. Nauczyciele z jego opisów wydają się spoko. Rozeszliśmy się do domów, żegnając się słowami:
- Do zobaczenia!
Na wejściu rzuciła się na mnie siostra.
- Kupiłaś?!
- Tak. Zluzuj żarłoku.
- A kto powiedział, że ja to będę jadła? - powiedziała z diabelskim uśmieszkiem.
Zignorowałam ją i poszłam do kuchni rozpakować zakupy. Spojrzałam na zegarek.
- 13:30. Wow, jak ten czas szybko leci. - pomyślałam.
Mam jeszcze dużo czasu. Poszłam do salonu, gdzie siedziała Giulia, mama i tata.
Wepchałam się, przez co dostałam w łeb od siostry.
- Za co?! - krzyknęłam oburzona.
- Za gówno! Ja tu siedziałam pindo!
- No to już teraz nie siedzisz! - krzyknęłam i zaczęłam uciekać.
Usłyszałam tylko jak mama mówi:
- Zaczyna się.
Ganiałyśmy się tak kilkanaście minut, dopóki nie zamknęłam się w pokoju.
Giulia dobijała się do drzwi.
- Otwieraj te drzwi! - krzyknęła.
- Nie!
Nagle wszystko ucichło. Może ona się czai? Wolę teraz nie wychodzić. Siedziałam jeszcze z 5 minut w pokoju, aż byłam zapewniona, że dziewczyna odpuściła sobie. Pewnie otworzyłam drzwi, jednak zaraz tego pożałowałam. Zwierzę rzuciło się na mnie, przyciskając do podłogi. Zaczęło mnie łaskotać.
- Przestań! Frajerze! - krzyknęłam przez śmiech.
Kiedy byłam już całkiem wykończona śmianiem się, to coś, wykorzystało mój stan i przywiązała mnie do barierek przy schodach, biorąc Nutellę zmieszaną z mlekiem.
- No to kochanie, czas na maseczkę. Co powiesz na mleczną z czekoladą? Doskonale działa na pory. - zaśmiała się szyderczo.
- Nie zrobisz tego! - krzyknęłam do niej.
- Ohh! Zrobię! - zbliżyła łyżkę mieszanki i wysmarowała mi jeden policzek, potem drugi i całą twarz.
- Teraz czas na upiększenie oczów i ust. - wyjęła czerwoną szminkę zza pleców oraz eyeliner.
"Upiększyła mnie", po czym zostawiła mnie tak.
- Giulia! Giulia! Wracaj tu! Poczekaj! Zemszczę się! - krzyczałam i próbowałam się uwolnić.
W końcu udało mi się przerwać linę i zmyć arcydzieło mojej siostry. Zeszłam z miną pełną nienawiści na dół.
- Giulia... Kotku, wiesz jak ja cię kocham? - powiedziałam, wymuszając uśmiech.
- Tak, wiem. Czekolada na poliku. - powiedziała.
- Co ci zrobiła? - spytała mama.
- Przywiązała mnie do barierek od schodów, umazała mi twarz Nutellą i mlekiem, wypełniła mi oczy eyelinerem i na usta czerwona jak diabli szminka. Dziękuję! - mówiłam to, modulując odpowiednio głos.
- Mogłybyście skończyć już te kłótnie. - powiedział tata.
- Oj tam. Tak sobie okazujemy miłość! Co nie siostrzyczko? - przytuliłam siostrę.
- No pewnie, kochanie! - odwzajemniła uścisk.
Zbliżała się 15:00. Poszłam do kuchni, gdzie przygotowałam kilka misek popcornu i colę. Zaniosłam to wszystko do sali i wróciłam jeszcze po szklanki. Wybiła 15:30 i rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Szybko pobiegłam otworzyć. W progu ujrzałam Chiarę i Ivo. Zaprosiłam ich do środka i poprowadziłam do odpowiedniego pokoju. Po drodze minęliśmy rodziców i Giulię, którzy gdzieś wychodzili. Włączyłam film i usiadłam, między rodzeństwem.
- Czujecie... czekoladę? - spytała Chiara.
- No, Valentina... mmm... pachniesz czekoladą! - rozkoszował się Ivo.
- Yyy... nie do końca miałam tak pachnieć. - powiedziałam.
- To co się stało? - spytała Chiara.
- Długa historia może później wam opowiem.
- Czy to jest eyeliner? - zdziwiła się dziewczyna.
Popatrzyłam na nią:
- Może... Dobra, nie ważne, oglądajmy film.
W pewnym momencie filmu Ivo wstał, zamknął drzwi od sali, oparł się o nie i zaczął:
- Może wypijemy coś mocniejszego?
- Niby co? - spytała Chiara, jakby to było dla niej rutyną.
- Niby to. - powiedziałam, stojąc z butelką Jacka Danielsa obok barka wypełnionym po brzegi przeróżnymi alkoholami. Zaczęłam polewać każdemu. Alkohol lał się przez 4 filmy.
- Od dzisiaj będziesz Najebany Ivo! - zaśmiałam się.
Szczerze? Nie wypiłam za dużo.
- Nie jestem, aż tak pijany! - zaprzeczył chłopak.
Wszyscy się głośno zaśmialiśmy, po czym pożegnaliśmy, a wraz z Chiarą umówiłyśmy się jutro na zakupy o 13:00.
Pobiegłam na górę, gdzie umyłam się i przebrałam w piżamę. Oczywiście nie obyło się bez sms-owej rozmowy z Najebanym. W duchu się głośno zaśmiałam.
Przypomniało mi się o zemście na siostrze. Jeszcze jej nie było, więc miałam czas. Wyszłam z łóżka i poszłam do kuchni po sól, Nutellę, mleko i śmierdzącą makrelę.
- To będzie coś! - powiedziałam sama do siebie i szybko pobiegłam do pokoju siostry.
Gdy wszystko już było gotowe, wróciłam do pokoju, zamknęłam drzwi na klucz i wróciłam do łóżka, gdzie czekały na mnie 2 nieodebrane połączenia od chłopaka.
Oddzwoniłam. Nasza rozmowa skończyła się po 2:30, kiedy to usłyszałam krzyk Giuli.
- Dobra Ivo, kończę, bo widocznie goryl się obudził. - zaśmiałam się.
- Goryl, czyli? - spytał zdezorientowany.
- Moja siostra bystrzaku. - zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
- No dobra, widzimy się jutro... znaczy dzisiaj. Dobranoc, cara. - powiedział i rozłączył się.
Wygodnie ułożyłam głowę na poduszce. Moje powieki były ciężkie. Zamknęłam oczy i odpłynęłam w krainę snów... Jednak tej nocy nie dane mi było się wyspać...
_______________________________________
Ciao ragazzi! Come va?
Oto rozdział 2. Nie jestem z niego zadowolona.
Myślę, że nic się w nim nie dzieję fajnego. ;//
Jutro postaram się dodać nowy rozdział.
Super, wcale nie nudne:) A i fajna nazwa:) Obserwuje+ komentarz, liczę na to samo: marta20012.blogspot.com
OdpowiedzUsuńfajne opowiadanie i ogólnie cały blog też spoko! :)
OdpowiedzUsuńoby tak dalej :)
zapraszam do mnie na blogi :
1. http://modawygoda.blogspot.com/
2. http://youtubegabi.blogspot.com/
pozdrawiam.