- Bella?! - krzyknęłam, widząc mojego najgorszego wroga.
- Valentina? - popatrzyła na mnie swoimi niebieskimi oczami.
Wszyscy weszli do obszernego pomieszczenia, które zapewne będzie salą balową na jutrzejsze wesele. Podeszłam do blondynki.
- Tak w ogóle, to co ty tutaj robisz?!
- Tak się składa, że jesteśmy rodziną. To super kochanie. - zaśmiała się szyderczo.
- Nie! Nie super. - odpowiedziałam.
- Ależ tak. W końcu cię zniszczę.
- Naoglądałaś się za dużo filmów akcji. Wiesz, zróbmy tak, bądźmy dla siebie miłe podczas tego pobytu w tym wspaniałym miejscu, a potem, gdy ty wrócisz do swojego plastikowego świata, nie będziemy mieć ze sobą żadnego kontaktu i będzie zajebiście. - uśmiechnęłam się sztucznie.
Zamyśliła się przez chwilę.
- Dobra. - powiedziała i niechętnie podała mi rękę.
- Aww... nasze dziewczynki się pogodziły. - podeszła do nas Giulia.
- Taaa... no jasne. - pomyślałam, przewróciłam oczami i odeszłam od towarzystwa. Nudziłam się do jakiejś 18:00. Jedynie co mi się marzyło to łóżko. Byłam padnięta... i głodna. - skrzywiłam się, gdy usłyszałam mój brzuch, wołający o posiłek. Nareszcie, uradowałam się kiedy zaczęliśmy się rozchodzić. Powróciliśmy do hotelu. Postanowiłam wyjść coś kupić. Nie miałam ochoty na "pyszne" żarełko w hotelu. Wzięłam torebkę i wyszłam. Weszłam do pierwszego, lepszego sklepu i rozejrzałam się za czymś smacznym. Moje oczy dostrzegły masę słodyczy, które znikąd chciałam bardzo zjeść. Wzięłam tyle, ile pomieściłam w koszyku i poszłam do kasy. Zdziwiona ekspedientka skasowała mnie, a ja bez słowa zapłaciłam i wyszłam ze sklepu. Słodycze schowałam do torby. Poszłam przejść się jeszcze po plaży. Delikatne fale morskie rozbijały się o brzeg. Podwinęłam nogawki spodni, zdjęłam buty i zamoczyłam nogi w ciepłym morzu. Spacerowałam sobie brzegiem, kiedy podbiegł jakiś chłopak i ot tak przewrócił mnie do wody.
- Za co?! - krzyknęłam.
Nie uzyskałam odpowiedzi. Ten odbiegł szybko do swoich kolegów i zaczęli się śmiać głośno. Podniosłam się i odgarnęłam włosy z twarzy. Podeszłam do sprawcy. Stał odwrócony, więc szturchnęłam go. Gdy się odwrócił od razu dostał z liścia.
- Mądry ty jesteś?! - zaczęłam. - Co ty do jasnej cholery robisz?! Nie znasz mnie! Czemu to zrobiłeś?!
Odsunął mnie na bok i zaczął:
- Miałem wyzwanie. Wybacz. Jestem Marco. A ty?
- Kurde... gościu... odważny jesteś. Valentina.
- No więc. Skąd jesteś?
- Turyn.
- Oo! Daleko.
- Taak. Wybacz, ale muszę iść. - powiedziałam na szybko i chciałam już odejść, ale chłopak mnie zatrzymał.
- Czekaj. A dasz mi numer chociaż?
- Hmm... nie. - powiedziałam oschle i odeszłam jak najszybciej zostawiając go samego.
Czułam, że gdybym nasiliła tą znajomość, nie byłoby za ciekawie. Chore, żeby chłopak wrzucał nieznajomą dziewczynę do wody. Wróciłam do hotelu, gdzie dokładnie się umyłam. Przebrałam się w szare dresy i T-shirt. Wzięłam przemoczoną torbę i wyjęłam słodycze. Na szczęście były całe. Ułożyłam je na łóżku i wzięłam laptopa. Włączyłam skypa i zadzwoniłam do Chiary. Gadałyśmy do 1:00 w nocy. Zmęczona nałożyłam na siebie kołdrę i zasnęłam.
_________________________________________________________
Nareszcie. Jest rozdział. Ale bardzo krótki. Wybaczcie, ale nie miałam
weny, a potem jeszcze szkoła. W tygodniu 5 klasówek, a dozwolone
są 3. No ludzie! ;// Ale postaram się dodawać teraz regularnie. ;)
Bardzo fajne ;))
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne i zapraszam do mnie:
http://loveeonedirectionforever.blogspot.com/
http://myworldwithmysister.blogspot.com/