środa, 12 grudnia 2012

Capitolo 4

Obudziłam się w środku nocy. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 3:00. Przeciągnęłam się i wstałam zrobić poranną toaletę. Ubrana, zeszłam na dół. Wszyscy jeszcze spali, poszłam do mojego pokoju i wzięłam aparat. Wyszłam po cichu z domu i ruszyłam w stronę gór. Jakaś godzina drogi i byłam na górze, skąd rozpościerała się piękna, oświetlona latarniami, panorama Turynu. Zrobiłam zdjęcie.
Spojrzałam na zegarek.
- 4:30. Zaraz będzie wschód. - pomyślałam i uśmiechnęłam się do siebie.
Usiadłam tak, że moje nogi zwisały swobodnie w górze i czekałam, aż jasny okrąg pojawi się na niebie. W końcu doczekałam się tego:
Zadowolona ze zdjęć zaczęłam powoli schodzić na dół. Gdy byłam już na równinie, postanowiłam wejść do kawiarenki na śniadanie. Zamówiłam cappucino i rogalika z czekoladą. Zjadłam i zapłaciłam, po czym wyszłam i ruszyłam w drogę powrotną do domu. Po cichu weszłam w głąb mieszkania. W kuchni zastałam zaspaną Giulię, która piła właśnie espresso.
- Cześć. - rzuciłam i weszłam do salonu. Włączyłam laptopa oraz wzięłam kabel USB od aparatu. Weszłam na fotobloga i zamieściłam dwa zdjęcia, które zrobiłam.
Blondwłosa usiadła przy mnie, uśmiechając się.
- Co się szczerzysz? - spytałam, dziwnie się patrząc na nią.
- Ale ty wiesz, że o 7:30 jedziemy do Sorrento. Na ślub.
- Co?! Jak to? Czyj ślub? Ale?! Ja?! Mamo!!!
- Jakaś tam nasza rodzina od strony taty.
Siostra zdążyła wytłumaczyć, a na dół zeszła mama.
- O co chodzi?
- Jaki. Ślub?!
- Kochanie. Nie chcieliśmy ci nic mówić, ponieważ wiadomo jakbyś zareagowała.
- Ale...
Rodzicielka jak widać powoli traciła cierpliwość.
- Nie ma żadnego 'ale' jedziesz, czy tego chcesz, czy nie! - poszła na górę.
- Do którego tam zostajemy? - spytałam zrezygnowana.
- Do 10 lipca.
Bez odpowiedzi poszłam do pokoju. Spakowałam pierwsze, lepsze ciuchy w walizkę i usiadłam na łóżku. Wysłałam sms-a do Ivo i Chiary, że do 10 lipca mnie nie ma. Zbliżała się 7:00. W domu zrobiło się zamieszanie. Każdy latał z góry na dół.
Tak do 7:30, aż, w końcu wyjechaliśmy. Zasiadłam na tyłach przy siostrze. 9 godzin i 35 minut z Giulią to będzie męczarnia. Na szczęście potwór usnął. Wzięłam marker i narysowałam jej wąsy. Potem na czole napisałam jej: lei è stupida, co znaczyło, że jest głupia.
Jednak i ja po niedługim czasie zasnęłam. Po 4 godzinach jazdy, mnie i Giulię obudziła mama.
- Idziemy coś zjeść. Idziecie? - spytała mama, po czym roześmiała się i dodała: - Giulia! Ale masz zajebiste wąsy.
Siostra szybko wyjęła lusterko z torby i przejrzała się. Spojrzała na mnie złowrogo.
- Ja idę. Giulia, no chodź! - uśmiechnęłam się szyderczo.
- Dobra. - odpowiedziała pewnie. Założyła na siebie fullcap'a, okulary przeciw słoneczne i z opuszczoną głową w dół wyszła z samochodu. Zamówiłam espresso i kawałek ciasta. Kupiłam Red Bulla, a potem poszłam do łazienki. Sptkałam tam Giulię, która zmywała moje arcydzieło z twarzy. Poprawiłam się, przy okazji załatwiłam potrzebę fizjologiczną i wróciłam do auta, gdzie czekała na mnie rodzina. Ruszyliśmy w dalszą drogę. Wyjęłam netbooka. Podłączyłam przenośny modem do niego i włączyłam go. Weszłam na skype'a i Facebooka.
- Mamo! Ciocia Angelika się pyta, kiedy będziemy w Sorrento.
- Na 16:00 powinniśmy być w hotelu.
Odpisałam cioci, po czym odebrałam rozmowę od Chiary.
- Cześć Tina, co tam? - powiedziała radośnie.
- A spoko. A u was?
- Też. Kiedy będziecie w Sorrento?
- O 16:00.
- Ooo! To jak będziecie to prześlij zdjęcia hotelu, pokojów i widoków.
- No pewnie.
Gadałyśmy jeszcze przez 2 godziny. Pozostałą część drogi przespałam. Obudzona przez siostrę, wyszłam z auta i odebrałam walizkę od mojego taty. Stanęliśmy przed hotelem.
Zameldowaliśmy się w recepcji, po czym wszyscy dostali klucze do pokojów. Podekscytowana 
weszłam do pokoju:
Coś cudownego. Ustawiłam swoją walizkę przy łóżku i podeszłam do wielkiego okna. Stamtąd rozpościerał się piękny widok na morze.
- Może nie będzie tu, aż tak źle. - pomyślałam.
Nie mogłam się napatrzeć na widoki. Usiadłam na fotelu i otworzyłam wielkie okno. Lekki wiaterek niósł ze sobą morską bryzę. Uśmiechnęłam się i wdychałam świeże powietrze. Wyjęłam z torby lustrzankę i zrobiłam zdjęcie. Porobiłam zdjęcia pokoju, po czym ponownie usiadłam na miękkim obiekcie i powróciłam do wdychania powietrza. Niestety, tą czynność przerwała mi Giulia.
- Za 20 minut w hollu. - powiedziała i zaraz po tym zniknęła za drzwiami. Głośno westchnęłam. Najlepiej bym została w pokoju. No, ale cóż, wyjęłam świeże ciuchy i poszłam się przebrać do łazienki. Zmyłam makijaż z twarzy, którą przemyłam wodą i chusteczką do demakijażu. Ponownie zrobiłam makijaż i odświeżona wyszłam z łazienki:

Wyszłam z pokoju, zakluczając go i zeszłam na dół, gdzie czekali już na mnie. Ponownie przywitałam się z kochanym siedzeniem. 10 minut jazdy i byliśmy przed przyzwoitą restauracją...
_______________________________________
Wreszcie. 4 rozdział! Komentować. Pleasee... :D